Wigilia


Podczas pewnego miłego dnia w Togo, przed namiotem szamana.

- Jak to? Nie obchodzicie świąt? Ale pojeby z was! – krzyknął z oburzeniem Denzel
- Ywrek, nie pojeby pało – powiedział spokojnie szaman – co to są te twoje święta?
- No ten no... Była se taka rodzinka – facet i jego żona, no i poszli se do stajenki, a jako iż żona była w ciąży to urodziła dzidziusia. I potem do tego małego przyszły owce, osły, sarenki i pasterz, a po chwili też jakiś trzech bogatych ziomów i dali mu prezenty urodzinowe. Ot i cała historia.
- I jak to niby mamy obchodzić?
- No kurwa wyżerkę zrobić!
Murzini krzyknęli z ucieszenia. Takie święta lubili najbardziej. Już każdy miał pobiec polować, gdy Denzel krzyknął:
- Ale są dwa warunki!
- Jakie? – spytał szaman
- Musi być dwanaście potraw!
- E, to tam lajtowo, mięso ze słonia, zebry, żyrafy...
- Ale, ale! Nie może być mięsa! Jedynie ryba!
Murzini zastygli w niemowie. Jak to, impreza bez mięsa? Już święta przestały im się podobać.
- Jest jeszcze jedna nowina! Każdy murzin musi dać innemu jakiś upominek!
Czarnuchy popatrzeli po sobie ze zdziwieniem.

Przygotowania do wigilii w Togo się zaczęły. Szaman wysyłał ludzi po różne rośliny i robił z nich zupy. Miał już cztery rodzaje, lecz nie miał już pomysłów na następne. Nagle zza horyzontu wyłonił się Rukaka z chlebem w ręku, który zdobył w jakiś nieznany sposób i już szaman się ucieszył, że maja piątą potrawę, lecz niestety siedmiu innych murzinów rzuciło się na pieczywo i nie zostało ani okrucha. Za karę, szaman zabronił im oglądać TV przez miesiąc. Denzel w tym czasie łowił ryby. Po wielu trudach, szaman miał już siedem potraw, w tym między innymi oczy z murzina, bo jeden zapierdolił mu zupę. Na szczęście połowy Denzela były udane i każdy rodzaj ryby uznano za osobną potrawę. W końcu nadszedł wielki dzień!

Wszyscy murzini usiedli przy wigilijnym stole z dwunastoma potrawami. Z niecierpliwością wyczekiwali, aż szaman da znak do jedzenia, bo każdy chciał spróbować murzińskich oczek. Denzel rzekł:
- Moi mili! Zaśpiewajmy kolędy!
I zaczęli śpiewać o Bambo i jego wyczynach jak pokonał krokodyla, ponieważ była to ich ulubiona piosenka.
- Teraz podzielmy się naszymi opła.... eee bananami.
I każdy murzin dał drugiemu kawałek banana i złożył życzenia, które najczęściej brzmiały „Ywrek, ty wziąłeś więcej banana!”. Wreszcie szaman dał znak, że można jeść! Stół był już pusty po kilkunastu minutach i wszyscy zebrali się nad baobabem, pod którym były wszystkie prezenty. Jeden murzin zachwycał się głową lwa, jeszcze inny dostał nowiutką włócznię, model WKE 2007. Denzel rozpakował drewniany wibrator. Szaman zaś spierdzielił szybko do namiotu. Okazało się, że dostał od Denzela nowego laptopa. Nie widziano go poza namiotem, aż do sylwestra.

1 komentarz: