Daleka Podróż



Piękny słoneczny dzień nastał w wiosce murzinów z Togo. Jednak nastroje w wiosce nie były tego dnia tak piękne jak pogoda. Z powodu braku najlepszej rozrywki każdy czarnuch był rozdrażniony.

- Ywrek, Denzel kup nam nowy TV! – krzyknął jakiś murzin do aktora.
- Mówiłem już, że nie mam kasy... – odpowiedział aktor – laptop dla szamana nie był tani!
Na wspomnienie o szamanie, murzini z wściekłością popatrzyli na jego namiot w którym się schował i powiedział, że rzucił czar po którym każdy kto wejdzie, zmieni się w moczkę. Murzini nie wiedzieli co to moczka, ale nie brzmiało to zachęcająco, więc nie próbowali dostać się do prywatnego laptopa szamana.
Nagle na niebie pojawił się ogromny, sędziwy bocian. Murzini wpatrywali się w niego niczym polskie dzieci w samoloty. Nagle ptak obniżył lot, po czym gwałtownie wylądował, zostawił jakąś kartkę, wydziobał oko jednemu murzinowi i odleciał. Tubylcy ignorując rannego towarzysza, zawołali szamana jako, że ten jedyny potrafił czytać. Wyłonił się on ostrożnie z namiotu, po czym podbiegł do centrum akcji i natychmiast zaczął czytać kartkę. Gdy skończył, rzekł ważnym głosem:
- Wyruszamy w podróż!
- Gdzie? – zapytał zdziwiony tłum
- Chuja, żartowałem hehehehe, to reklama Atlasu. Atlas, klej okej.
Po tej mowie, szaman jak najszybciej zaczął uciekać w stronę swojego namiotu, lecz Rukaka złapał go za kostki i przewrócił, a sekundę później na szamanie leżało już z dziesięciu murzinów.
- Teraz Ywrek dawaj nam laptopa, albo nowy TV! – krzyczały murziny
- Wiem, kto wie gdzie jest schowany zapasowy TV! – wydobył się głos szamana – Jak nie zejdziecie ze mnie to chuja wam powiem!

- Ywrek jak zejdziemy to nas zmienisz w moczkę, gadaj teraz!

- Dobra, już dobra! Jest to Twenis, ale jest jeden problem
- Jaki, Ywrek?
- Czak wyjebał go na Grenlandię...
- Ywrek, to pójdziesz go znaleźć, albo dajesz laptopa!
- Ok. Znajdę go... Dajcie mi tylko kilku ludzi i zejdźcie w końcu ze mnie!

Murziny w końcu zlitowały się nad szamanem i zaczęli się chować po różnych chatach w wiosce. Żaden nie chciał uczestniczyć w tej wyprawie, bo wiedzieli, że w czasie nieobecności szamana, wódz wioski zawsze urządza nieziemską bibę.


Szaman znalazł jednak czterech kompanów, czyli Denzela, Rukakę, Ubakę – brata Umaki i jeszcze jednego anonimowego murzina. Denzel, jeszcze za swojego życia w mieście zajebał z Hoolywood najnowszy wynalazek, czyli samolocik na zdalne sterowanie, powiększony do sporych rozmiarów. Czas ruszać! Denzel wyciągnął z kieszeni pilot do swojego powietrznego promu i ruszyli! Gdy tylko zniknęli z horyzontu, szef wioski ogłosił wielką bibę pod nieobecność szamana. Mukaka zajebał z miasta nawet skrzynię browarów. Murzini w wiosce, bawili się jak nigdy. Murzinki do robienia dzieci tańczyły przy baobabach. Tymczasem u naszych włóczykijów...
- Gdzie poszedł szaman? – spytał Rukaka Denzela, przekrzykując wiatr.
- Poszedł na drugie skrzydło kurwa, przecież stąd go widać. Chce pomedytować chyba.
- A
Podróż przebiegała bez jakiś dziwnych wydarzeń, jednak nagle, gdy przelatywali nad Mali, anonimowy murzin zauważył w dole zebrę, a jako, że był głodny wyskoczył z samolotu by ją upolować.
- Żal – skomentował to zdarzenie Ubaka – brat Umaki
Nagle samolot zaczął opadać.
- Kurde, baterie się kończą. – rzekł Denzel – Szamanie daj następne.
Szaman nie odpowiedział.
- SZAMANIE!!!!! – krzyknął Denzel
- No nie mogę, Ywrek – odpowiedział szaman.
- Dlaczego niby?
- No te Duracelki nie są takie zajebiste, jak reklamują, przez nie padłem w Tibi, a prawie już Karova z Kongo dogoniłem.
- KURWA, GRAŁEŚ NA LAPTOPIE TERAZ? JA PIERDOLE ZAJEBIE CI!! - zbulwersował się Denzel
Nagle coś uderzyło w samolocik.
- Ywrek! – krzyknął Rukaka – patrzcie w lewo!
Murzini popatrzyli i przerazili się. Była to dużo gorsze od braku baterii do samolocika.
Leciał ku nim nie kto inny jak sam legendarny Mistrz Zen, a na jego grzbiecie siedział Karov, szaman wioski w Kongo, który był aktualnie niezwykle zadowolony z życia.
- I co teraz chuje? Wygraliście z nami wojnę, ale ja was rozpizgam, wraz z moim nowym mistrzem! – krzyknął Karov
- Ssij – odpowiedział szaman
- Gińcie! – krzyknął Mistrz Zen, po czym jebnął w samolocik kulą ognia.
- Zaraz tego pożałujesz! – rzekł szaman – CZARNA FURIA!
Wyskoczył z samolotu i zaatakował Karova, który jednak zmienił się w szarego goryla i zdołał sparować atak szamana. Walka między tymi dwoma toczyła się na grzbiecie Mistrza Zen. Denzel zaś wyskoczył wściekły i kopnął z całej siły w brodatą mordę mędrca!
- To za mój samolocik, szmato!
Mistrz Zen doznał złamania nosa i stracił moc latania. Szaman, Karov, Denzel i brodacz walczyli w powietrzu jednocześnie spadając z ogromną prędkością. Gdy sytuacja zaczęła przybierać pozytywny obrót dla murzinów, Mistrz Zen użył techniki, której wszyscy się najbardziej obawiali.
- MINUTA CIĄGNIĘTEGO WĘŻA!
Nagle na chujach od szamana i Denzela pojawiły się sznurki, którymi Mistrz Zen bezlitośnie pociągał. Murzini próbowali przerwać sznurki, lecz bezskutecznie, a tymczasem Karov bezlitośnie okładał ich owłosionymi pięściami.
- Ywrek, co jest?! – krzyknął szaman
- To nici zrobione z włosów Mistrza Zen. Nie możecie ich przerwać. Musicie przetrwać minute! – odpowiedział brodacz.
Minuta minęła, a wszyscy jebli właśnie na ziemię. Denzel i Szaman nie byli jednak w stanie dłużej walczyć. Gdy wydawało się, że wszystko jest już stracone, nagle na Karova wpadł samolocik Denzela, z którego wyskoczyli Rukaka i Ubaka – brat Umaki. Mistrz Zen widząc dwóch wściekłych murzinów, przestraszył się i spierdolił w góry Tybetu, by dalej znęcać się nad ludźmi w MTV.
- Nic wam nie jest? – spytał troskliwie Rukaka
- Nieeee, już mogę iść dalej – odpowiedział szaman, ciężko wstając na nogi – Wstawaj Denzel.
- Nie dam rady, ten skurwiel powiększył mi Pana Wacława o 3 cm!
- To ywrek leż! Ja chce mieć nowy TV! A jak szybko wrócimy może się załapiemy na bibę! – powiedział Rukaka.
- Dobra, to ty Denzel jak dojdziesz do siebie napraw samolocik, będzie nam potrzebny jak będziemy wracać. – rzekł szaman, po czym rozejrzał się po okolicy.
- Patrzcie, tam jest czarna ziemia! I te zwierzaki co białe murzyny nimi do nas kiedyś przyjechały! – krzyczał Ubaka – brat Umaki.
- Asfalt i auta tumanie – powiedział szaman – Pójdę się spytać gdzie jesteśmy. Skończyłem tygodniowy kurs angielskiego to się znam.
I podszedł do jednej z ciężarówek.
- Helo, łer aj ejm?
- Esp?
- O ywrek
- Esp?
- notink
- puta
Po tej wymianie zdań, powrócił do swych towarzyszy.
- W Hiszpanii jesteśmy. – poinformował szaman
- O ywrek, tu ponoć ludzie przed nosorożcami spierdalają! – podniecił się Rukaka.
Nie ma co gadać, idziemy dalej – rzekł szaman, po czym cała trójka udała się w głąb nieznanego kraju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz